Zawsze budzą we mnie mieszane odczucia okładki albumów, wykorzystujące fragment rzeczywistości bez jakiejkolwiek ingerencji grafika, bez pokazania zespołu, innymi słowy: sugerujące brak jakiejkolwiek pracy. Ot, po prostu zdjęcie. Choć tego typu zdjęcia można często spotkać w przypadku płyt koncertowych, gdzie pokazuje się wejście do hali, teatru, sali koncertowej, nad którym widnieje nazwa wykonawcy (wszelkie albumy typu "Live at the...": Hammersmith, Palladium, Fillmore East, Beacon Theater etc.), to w przypadku regularnych albumów rzadko ten pomysł jest wykorzystywany. Może właśnie dlatego Paul McCartney wykorzystał tego typu ideę na swoim jedenastym solowym albumie z 1999 "Run Devil Run", choć posłużył się tu jednak małym oszustwem.
Podczas spaceru ze swoim synem Jamesem w Atlancie w stanie Georgia, USA, McCartney natknął się na sklep sprzedający różnego rodzaju specyfiki duchowe na odpędzenie szatana. Zaciekawiła go nazwa soli do kąpieli "Run Devil Run" firmy Miller's Rexhall Drugs. Ta nazwa zainspirowała tytuł jego kolejnego albumu. Zrobił kilka zdjeć sklepu, jednak to, które trafiło na okładkę jest dziełem profesjonalnego fotografa, Dave'a Fine'a, który powtórzył zdjęcie sklepu na prośbę McCartneya.
Sklep znajduje się do dziś w Atlancie przy ul. Szerokiej 87 (87 Broad Street). Jednak fotografia nie przedstawia tak do końca rzeczywistości. Napis "Run Devil Run" oraz nazwa sklepu "Earl's QuickE Drugs" zostały dodane do zdjęcia. Sklep oryginalnie nosił szyld ze wspomnianą wyżej nazwą Miller's Rexhall Grugs, która jest widoczna na poniższym podglądzie z Google Street View.
Paul to klasa sama w sobie! Zapraszam również do siebie: www.donnazoe.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo bah! Dzięki, zajrzę.
UsuńPaaaul... Swego czasu byłam uzależniona od "My Valentine"...
OdpowiedzUsuń