poniedziałek, 4 września 2017

Zbigniew Wodecki - próba analizy twórczości. 3. Zbigniew Wodecki '95 (1995)


Znowu trzeba było czekać kilka lat na następną płytę długogrającą. I to miało stać już się regułą, że Wodecki nagrywał jedną płytę na dekadę (1976, 1987, 1995 i potem 2002, 2010 - nie liczę tu koncertowej 1976: A Space Odyssey z 2015). Choć w 1992 ukazała się jego pierwsza płyta kompilacyjna (Największe przeboje, Intersonus), a w 1994 święcił swój benefis w Teatrze STU, to jednak lata 90. to nie czas dla Wodeckiego, który swoje największe tryumfy miał już za sobą w latach 80, bo przyszło nowe pokolenie i nowa muzyka.
Oczywiście miał on w nowej rzeczywistości lat 90., czyli już poza PRL, swój mały renesans, tak jak wielu podobnych mu artystów z lat 60/70/80. W roku 1991 na XXVIII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu otrzymał on:
  • I nagrodę w koncercie Premiery (utwór Sobą być (Wodecki/Terakowski)), 
  • nagrodę za wybitne osiągnięcia artystyczne, 
  • nagrodę specjalną Polskich Nagrań,  
  • nagrodę "Kryształowego Kamertonu".
Poza tym nadal udzielał się artystycznie: w 1992 wziął udział w Nieszporach ludzimierskich Pawluśkiewicza i Moczulskiego, a w 1994 wystąpił jako aktor teatralny w przedstawieniu Królewna Śnieżka i krasnoludki, do którego napisał zresztą muzykę.

Ważne osiągnięcia, zatem trzeba kuć żelazo, póki gorące - czas na nowa płytę. I tak w 1995 ukazał się jego trzeci, najbardziej jak dotąd eklektyczny, album - bez tytułu, podobnie, jak debiut w 1976. Dobry album, choć takiej klasy, jak na  debiucie, już nigdy nie miał osiągnąć. Była to jednak pierwsza płyta, na której był kompozytorem całości materiału, a teksty tym razem do wszystkich utworów napisał Jan Wołek. Na okładce płyty Wodecki trochę zmienił wizerunek. To już nie ten romantyk w wielkich okularach i garniturze, znany z dwóch poprzednich płyt, ale wyluzowany (choć nadal elegancki) 40-latek. I taka też jest muzyka na tym albumie - Wodecki jakby lekko odmłodniał repertuarowo. Po raz pierwszy też Wodeckiemu nie towarzyszy orkiestra (poza okazjonalną syntetyczną), ale skład rockowy, choć do rocka tej muzyce jeszcze daleko. Oczywiście słychać dopasowanie do nowych realiów rynkowych i położenie większego nacisku na mocniejsze śpiewanie (Przed burzą, po burzy, Cyrk w zimie) i rockowe akcenty (Chłop z wiosną) - co na początku lat 90 miało miejsce u wielu muzyków (renesans rocka po wybuchu fali grunge'u) - ale typowo rockowo nie jest, choć pop-rockowo jak najbardziej (wspomniane utwory, czy choćby Kawiarniana miłość trochę kojarząca się z Toto lat 80.). Pomimo tego jest tu "typowy" Wodecki, czyli liryczny, w utworach nastrojowych, dopasowanych do możliwości jego głosu (Kołysanka chłodnik, A serce kwili, Będzie tak nie raz, Okno z widokiem na przeszłość oraz bossa nova Ciało i mit, gdzie nie zapomina o swojej miłości do karaibskich rytmów), ale jest też Wodecki ironiczny (Jurata w deszcz, Chłop z wiosną, Sen blaszano-papierowy). Dzięki temu płyta jest tak różnorodna i dobrze się jej słucha, a często utwory, zaczynając się potencjalnie standardowo, rozwijają się w ciekawych kierunkach i ostatecznie zaskakują melodią czy aranżacją. Dlatego najniżej oceniłbym dosyć oklepany walczyk A serce kwili, bo nie chce tutaj Wodecki zaskoczyć melodią, ani Wołek tekstem. Za to najciekawszymi utworami wg mnie jest mocny muzycznie i zabawny tekstowo Chłop z wiosną, musicalowy Sen blaszano-papierowy oraz oparty na francuskim/katarynkowym walczyku z rosyjskimi chórami (sic!) Cyrk w zimie.

W tekstach Wołka Wodecki nadal śpiewa o miłości, ale nie ma jej już tyle, co na wcześniejszych płytach czy jego niealbumowych przebojach. Wodecki dojrzał, w 1995 ma 45 lat, zatem teksty o miłości też są bardziej stonowane, pasujące do emploi doświadczonego faceta. Zatem Wołek opisuje miłość raczej z gorzkiej strony, niż wyidealizowanej (Ciało i mit - o zawiedzionych oczekiwaniach w relacji, Kawiarniana miłość - o miłosnych wzlotach i upadkach, A serce kwili - o nieudanej miłości). Jednak o miłości na tej płycie jest najmniej. Jest za to trochę satyrycznych obserwacji obyczajowych (Chłop wiosną i Jurata w deszcz - o męskim pożądaniu, Sen blaszano-papierowy - o pieniądzach) oraz szeroko pojętych refleksji nad życiem i jego przemijaniem (Kołysanka chłodnik, Cyrk w zimie, Będzie tak nie raz, Okno z widokiem na przeszłość). Natomiast w Niech się w nas goi krytykuje polską mentalność (butę, zawiść, nieufność).

Bardzo porządna płyta.

Ocena: 4/5

Varia:
  • Autor tekstów Jan Wołek (ur. 1954), to poeta, pisarz i malarz. Pisał teksty nie tylko dla Wodeckiego (niniejsza płyta oraz niemal cała "PlatyNOWA"), ale również dla Michała Bajora, Ireny Santor, Edyty Geppert, Anny Marii Jopek, Ireny Jarockiej, Alicji Majewskiej, Grażyny Łobaszewskiej, Maryli Rodowicz, Andrzeja Zauchy i innych. 
  • Aż 7 z 12 utworów z tej płyty trafiło na kompilację Wodeckiego "Kompozycje". Oczywiście kompilacja ta obejmuje wybór kompozycji samego Wodeckiego, ale świadczy to też o tym, na ile sam cenił utwory z tej płyty. 
  • Utwór Niech się w nas goi wykonywali również Marian Opania, Magdalena Kumorek i Joanna Kurowska, a Cyrk w zimie Stanisława Celińska
  • Płytę wydano tylko raz w 1995 i do dziś nie doczekała się wznowienia ani edycji na innym nośniku. Trudno ją dostać nawet z drugiej ręki, a w Internecie nie ma dobrej jakości skanów okładki, co jest dosyć dziwne, jakby zapadła się w otchłani - płyta zagadka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz